Issaga Issaga
301
BLOG

Brawo Italia, brawo Flavia!

Issaga Issaga Sport Obserwuj notkę 1

Gdyby ktoś przed tegorocznym USOpen powiedział, że w finale kobiecego singla spotkają się tenisistki z tego samego kraju, postawiłbym w pierwszej kolejności na Amerykanki: Serenę Williams z Madison Keys lub Sloane Stephens, Czeszki: Petrę Kvitovą z Lucie Safarovą lub Karoliną Pliskovą, albo Hiszpanki: Garbine Muguruzę z Carlą Suarez Navarro. Potencjał gry wskazuje, że przy dobrej formie mogłyby dojść do finału Niemki: Angelique Kerber z Andreą Petkovic, Serbki: Ana Ivanovic z Jeleną Jankovic lub Rosjanki: Maria Sharapova z Ekateriną Makarovą, ewentualnie Rumunki: Simona Halep z Iriną-Camelią Begu. Ale kto by postawił na finał włoski, z udziałem dwóch trzydziestoparolatek i bez najwyżej dotąd notowanej Włoszki Sary Errani?

Piękna Flavia Pennetta po bardzo wyrównanym pierwszym secie wygranym w tie-breaku, wyszła na prowadzenie w drugim 4:0 i po kilku dobrych gemach w wykonaniu Roberty Vinci, pozbierała się kończąc finał 7:6, 6:2. Mecz nie stał na bardzo wysokim poziomie, ale emocje były i zobaczyliśmy kilka rewelacyjnych zagrań, np. niesygnalizowany skrót Roberty, do którego nie dobiegłby ani Djokovic, ani Federer, ani nikt inny. Co ciekawe, Flavia zdobyła swój pierwszy i zapewne ostatni wielkoszlemowy tytuł dopiero w końcu kariery (podobnie jak niegdyś nierozstawiony, z dziką kartą Goran Ivanisević, który wygrał Wimbledon). I to jest właśnie piękno oraz nieprzewidywalność tenisa, sportu, w którym murowana faworytka, dysponująca znakomitą techniką i męską siłą Serena Williams przegrywa z notowaną dopiero w piątej dziesiątce, mierzącą 160 cm wzrostu suchotnicą (przynajmniej z wyglądu) Robertą Vinci. Zwłaszcza, że Serena stała przed ogromną szansą wygrania klasycznego Wielkiego Szlema (cztery turnieje Grand Slam w tym samym roku kalendarzowym), bo w Melbourne, Paryżu i na Wimbledonie już w bieżącym roku wygrała.

I jeszcze jeden wniosek – skoro turniej wielkoszlemowy mogła wygrać Flavia Pennetta, a do finału dojść Roberta Vinci, to dlaczego nie miałaby wreszcie odnotować takiego triumfu nasza Agnieszka Radwańska. Polska mistrzyni ma jak dotąd bilans z Flavią 5:3, a z Robertą 7:2. Szkoda, że Agnieszce nie udało się w Wimbledonie parę lat temu, kiedy w półfinale przegrała ze zdecydowanie mniej utalentowaną Sabiną Lisicki. Gdyby Aga wygrała z Sabiną, w finale spotkałaby się z Marion Bartoli, z którą wcześniej nigdy nie przegrała, wygrywając siedem razy z rzędu. A tak, Korsykanka odprawiła gładko Lisicką zdobywając najcenniejsze tenisowe trofeum z wimbledońskich trawników. Po życiowym sukcesie, Bartoli zapowiedziała koniec kariery i to samo zrobiła właśnie starsza od niej o parę lat Pennetta. Czy mogła sobie sprawić lepsze ukoronowanie kilkunastoletniej kariery?

Issaga
O mnie Issaga

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport